Guy Kawasaki i jego kasa z blogasa wywołali bardzo żywe reakcje.
[Przypomnę, że chodzi o świetnego mówcę i autora, który pisze niemal codziennie coś ciekawego i oryginalnego i zarabia jedynie 280 dolarów miesięcznie na blogu].
Ciekawe są wymieniane przez komentujących sprawę powody:
- Jego czytelnicy są odporni na reklamy.
- Branża jest nie masowa
- Nie jest mistrzem korzystania z Ad Sense.
- Ja w sumie też nie jestem bo mam te reklamy w bardzo złym miejscu.
Wychodzi na to, że pisanie dla kasy (z Ad Sense) to zupełnie jakaś nowa dyscyplina. Nie ma zbyt wiele wspólnego z pisaniem ciekawie czy oryginalnie. Nie trzeba nawet pisać codziennie – rzeczy zostawione samym sobie nadal przynoszą pieniądze. Wystarczy mieć dobry temat (decyduje cena reklam), odpowiednio dobrane słowa w blogu (żeby wyskakiwać w wynikach gugla) i odpowiednio ustawione na stronie okienko z reklamami (żeby klikali). Czasem nawet lepiej nie pisać, bo jak nic nie znajdą, to klikną w ciekawą reklamę.
Autorom z komentarzy blogi przynoszą 220 $ kwartalnie, 30 miesięcznie itp.
Guy zarabiać nie musi, a co zrobią ci, którzy bardzo by chcieli? Wychodzi na to, że prawie wszystko. Reklamy nie zwiększą więc specjalnie wartości „personalnego publishingu”. Można mieć nadzieje, że blogi założone tylko po to, żeby klikali nie zdominują sieci. Ale niewielką nadzieję. Etyka ustawiania granic między reklamą a treścią sporo tu straci (popatrzcie choćby na wykup na wykopie, pisałem już o tym, jest tylko gorzej). Stosunek sygnału do szumu raczej będzie malał, nadchodzą bowiem „miliony Kowalskich z blogami na wordpresie” (ależ Marcin pojechałeś…)
Tego bloga raczej pod ad sense modyfikował nie będę, bo to by nie był już ten blog.