Dobre User Experience nie ma dużego związku z sukcesem w biznesie.
Pewien poziom jest potrzebny ale UX totalne, tzn. dopracowane do ostatniego szczegółu – nie.
Choć jestem zwolennikiem użyteczności i pracy nad „doświadczeniem użytkownika” – uważam, że należy się zajmować nią do pewnego momentu, gdy jest „wystarczająco dobra”. Wystarczająco – wystarczy.
Jeśli już wogóle zaczniemy się zajmować tematem i sprawimy, że nasz sajt jest kompletny i przyzwoicie rozmawia z użytkownikiem, sporo zyskamy. Superaudyt jest niepotrzebny bo zawsze jakiś spec znajdzie dziurę, czasem nawet nie wiedząc po co coś jest.
Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu, ale do napisania tego postu prowokuje mnie prezentacja Szymona Błaszczyka, którą widziałem na ostatniej Auli. Szymon jest specyficznym mówcą: wkłada tak dużo pasji w swoje wystąpienia, że dla sceptyka jego osobowość może przesłonić przekaz. Co nie koniecznie musi oznaczać dobre UX prezentacji… Komuś, kto wierzy, że mówi o rzeczach istotnych, ta wiara zostanie. Czy kogokolwiek przekona, nie wiem – mam nadzieję, że tak, bo widać, że zna się na rzeczy.
Nie piszę tego dlatego, że na wspomnianej prezentacji dostało się m.in. Bloksowi. To bardzo fajnie być przykładem i to jeszcze np. w towarzystwie choćby DHL. Piszę dlatego, że zestawienie stron, które zawierały wg prezentującego rozwiązania kompletnie idiotyczne, z ich pozycją rynkową daje sporo do myślenia. Beznadziejne są elementy Blox* (mocna druga pozycja wśród polskich blogów), DHL (poguglajcie sobie) i Home.pl (no cóż). Czy poprawienie błędów dałoby im +5 pkt proc. w przychodach, udziałach w rynku itp. Czy ktoś to potrafi zagwarantować? Jeśli nie, to jaki tu jest ROI?
Flickr, który jest już ikoną sukcesu społecznościowego jeszcze rok temu przez jego twórców określany był jako użytecznościowy „mess”. Trochę w nim poprawili ale też czasem trudno coś znaleźć. I dalej jest szaleńczo popularny.
Co więcej czasem totalna użyteczność… utrudnia sukces. Bariery wejścia, powodujące, że w serwisie społecznościowym nie każdy potrafi coś zrobić, powodują, że – przepraszam – tworzą go w mniejszym stopniu idioci. Co skutkuje tym, że jest ciakawszy…
Jest jeszcze jedna teoria, moja własna (niestety): jak ktoś chce się napić, to flaszka się znajdzie. Interesująca oferta np. w sklepie internetowym spowoduje, że nawet gdy jego twórca prawie mi to uniemożliwił, znajdę sposób by złożyć zamówienie.
Co nie znaczy, że to jak sklepy są zrobione nie ma wpływu na sprzedaż.
* w Blox przykładem zła był zaawansowany edytor