Najgorsza nazwa jaką możecie sobie wyobrazić

Przy projektowaniu warto mieć coś takiego jak „worst case scenario” (BTW – Deus – polecam). Taki przypadek, gdy będąca elementem strony/projektu nazwa przyjmie najgorszą z możliwych wersji – bo ktoś taką sobie wymyślił. Przy adresie bloga może to być „amyludziedwudziestegowieku….” (był taki, gdzieś mi zginął) a przy nazwach zespołów rockowych np. …And You Will Know Us by the Trail of Dead (zresztą polecam).

Ten twór jest problemem w zwykłym sklepie, ale malując cokolwiek związanego z muzyką warto sobie wyobrazić, co będzie, gdy się pojawi na stronach (te trzy kropki..) – napisał z nienacka w nocy Tebe. Dobranoc.

Niezwykle przyjemna sytuacja

Staraniem Olsa (z drobną pomocą przyjaciół), przy znakomitej frekwencji, Spotkanie miało miejsce. To bardzo fajnie zobaczyć tych wszystkich ludzi, dla których się pracuje. Jeszcze fajniej – usłyszeć „dziękuję”. Nie wiem już kto mi to powiedział, ale to taki moment, w którym myśli „udało się” i „było warto” naprawdę mają sens. Żadne PBI tego nie da.
No i fajnie jest, gdy okazuje się, że to co robisz, naprawdę daje ludziom przyjemność.
Dzięki, że jesteście, będziemy się starać jeszcze bardziej.

Tak się zaczęło. Cały autobus mieliśmy
Autoblox

A Tak się skończyło. Nowy Świat:
The Powrót

Przynajmniej dla mnie, bo niektórzy wracali w świetle dnia.
Masa zdjęć jest w różnych miejscach, więc ja tylko dwa 😉

UX w domu i zagrodzie

Dobre User Experience nie ma dużego związku z sukcesem w biznesie.
Pewien poziom jest potrzebny ale UX totalne, tzn. dopracowane do ostatniego szczegółu – nie.

Choć jestem zwolennikiem użyteczności i pracy nad „doświadczeniem użytkownika” – uważam, że należy się zajmować nią do pewnego momentu, gdy jest „wystarczająco dobra”. Wystarczająco – wystarczy.

Jeśli już wogóle zaczniemy się zajmować tematem i sprawimy, że nasz sajt jest kompletny i przyzwoicie rozmawia z użytkownikiem, sporo zyskamy. Superaudyt jest niepotrzebny bo zawsze jakiś spec znajdzie dziurę, czasem nawet nie wiedząc po co coś jest.

Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu, ale do napisania tego postu prowokuje mnie prezentacja Szymona Błaszczyka, którą widziałem na ostatniej Auli. Szymon jest specyficznym mówcą: wkłada tak dużo pasji w swoje wystąpienia, że dla sceptyka jego osobowość może przesłonić przekaz. Co nie koniecznie musi oznaczać dobre UX prezentacji… Komuś, kto wierzy, że mówi o rzeczach istotnych, ta wiara zostanie. Czy kogokolwiek przekona, nie wiem – mam nadzieję, że tak, bo widać, że zna się na rzeczy.

Nie piszę tego dlatego, że na wspomnianej prezentacji dostało się m.in. Bloksowi. To bardzo fajnie być przykładem i to jeszcze np. w towarzystwie choćby DHL. Piszę dlatego, że zestawienie stron, które zawierały wg prezentującego rozwiązania kompletnie idiotyczne, z ich pozycją rynkową daje sporo do myślenia. Beznadziejne są elementy Blox* (mocna druga pozycja wśród polskich blogów), DHL (poguglajcie sobie) i Home.pl (no cóż). Czy poprawienie błędów dałoby im +5 pkt proc. w przychodach, udziałach w rynku itp. Czy ktoś to potrafi zagwarantować? Jeśli nie, to jaki tu jest ROI?

Flickr, który jest już ikoną sukcesu społecznościowego jeszcze rok temu przez jego twórców określany był jako użytecznościowy „mess”. Trochę w nim poprawili ale też czasem trudno coś znaleźć. I dalej jest szaleńczo popularny.
Co więcej czasem totalna użyteczność… utrudnia sukces. Bariery wejścia, powodujące, że w serwisie społecznościowym nie każdy potrafi coś zrobić, powodują, że – przepraszam – tworzą go w mniejszym stopniu idioci. Co skutkuje tym, że jest ciakawszy…

Jest jeszcze jedna teoria, moja własna (niestety): jak ktoś chce się napić, to flaszka się znajdzie. Interesująca oferta np. w sklepie internetowym spowoduje, że nawet gdy jego twórca prawie mi to uniemożliwił, znajdę sposób by złożyć zamówienie.

Co nie znaczy, że to jak sklepy są zrobione nie ma wpływu na sprzedaż.
* w Blox przykładem zła był zaawansowany edytor

Allegro i piżamki z filmu Auta

Obrazek z działania wolnego rynku.
Małżonka ma była świadkiem sceny dość niezwykłej. Pan w sklepie C&A zabrał ze sobą cały wieszak piżamek z ZigZakiem McQueenem, bohaterem filmu Auta (Cars). To bajka niby dla dzieci, ale podzielam opinie moich, że też jeden z najlepszych filmów ostatnich lat (i najlepszy z Pixara od czasów Toy Story).

Piżamki zapewne wylądowały w jakimś sklepiku. Np. sklepiku Allegro. W C&A są po 17,9, a w opcji Kup Teraz można je mieć po 29,99. I idą. Oto e-biznes dla każdego: 50 procent na czysto od koszulki. Ciągle jednak trzeba sprzedać 10 (zapakować, wysłać itp.) by wyciągnąć z tego 100 zł…