Długi ogon – ABC

Przeczytałem jedną z ważniejszych książek o nowej gospodarce: „The Long Tail” Chrisa Andersona. 3 słowa o tym, co ona mówi, a czego nie mówi, bo różne w tym temacie pojawiają się dziwa.

Nie chodzi o to, żeby zajmować się dziwami, ale spróbować uporządkować tę wiedzę.

Więc:
+ W sieci, gdy można zaoferować nieograniczoną liczbę pozycji w danej kategorii, suma sprzedaży dóbr kupowanych najczęściej (tzw. hitów) jest mniejsza niż suma sprzedaży całej reszty (ogona).
+ Suma hitów to głowa, reszta – ogon. Warto mieć ogon w ofercie, bo przychody z niego zaczynają mieć sens.
+ By to miało miejsce musi być spełnionych kilka warunków. Przede wszystkim muszą być dostępne filtry, które pozwolą użytkownikom/klientom na docieranie do ciekawych rzeczy z ogona.
+ Nadal jednak trzeba posiadać dobra hitowe by przyciągnąć klientów.
+ Ograniczenia starej gospodarki wynikają z takich nudnych uwarunkowań jak koszt półek sklepowych, ograniczona przestrzeń czy koszt zapasów. Gdy podstawą handlu jest informacja spadają one w okolicy zera. Nie trzeba mieć towaru na stanie, wystarczy wiedzieć gdzie on jest. W wersji cyfrowej (pliki) przechowywanie nie kosztuje.
+ W tym układzie o tym co będzie hitem decydują ludzie (przykład „Dotknięcie pustki”). Jeśli damy im możliwość filtrowania, podejmują inne decyzje niż marketingowcy wciskający nam książki i płyty w starej gospodarce.
+ To zmienia rynek praktycznie jak nic dotąd.
+ Przykłady występowania: Amazon, iTunes, Netflix, EBay. Idąc dalej: Last.fm, Pandora itp.
+ To wszystko prawdopodobnie nie znaczy, że dystrybucja wszystkiego w sieci będzie spełniała zasadę „w ogonie jest więcej”. W szczególności nie musi oznaczać, że większej liczby użytkowników na stronach spoza ogona niż w czołówce. Tego jeszcze dokładnie nie przemyślałem, ale prawdopopodobnie dlatego, że w czołówce jest coraz więcej „agregatorów” zawierających treści z ogona i pozwalających do nich dotrzeć (google).
+ Ludzie nie zaczynają wydawać więcej. Zaczynają wydawać inaczej.
+ Nie oznacza to też, że dowolna organizacja działająca w niszy rośnie tylko z tego powodu, że jest dostępna. Rosną jej szanse, ale rosną też szanse wielu innych. Update: to jest kwestia „profitów w niszy”. Są one większe dla tych, którzy odniosą sukces. Nowe warunki dają im większe możliwości – są firmy działające dlatego że jest allegro, książki, które nie zaistniałyby gdyby nie Amazon itp.
+ To wszystko ma bardzo fajny wpływ na kulturę – dzięki temu nie będziemy musieli słuchać tylko Mandaryny i Aerosmith a raczej – każdy z nas będzie miał dostęp do wartościowych rzeczy w swojej niszy.

Rekomendacja: jeśli kompletnie nie wiesz o co biega, przeczytaj najpierw artykuł z Wired, od którego wszystko się zaczęło. Dla zainteresowanych tematem to jednak za mało, książka warta jest spędzonego z nią czasu.

OK, to draft, prawdopodobnie będę jeszcze zmieniał ten tekst (np. na podstawie komentarzy).

Co trwa?

Trwa przekierunkowanie – z cyklu „do czego to można dojść, gdy chce się coś zakomunikować na stronie” (WWW). Ciekawe jak długo wymyśla się coś takiego.

Edelman o mnie

Może i Ty jesteś człowiekiem roku 2006, ale ja – po dłuższym czasie – dowiedziałem się, że jestem wpływowy. Jak bardzo nie wiem. Skąd wiem? Otóż w raporcie „A Corporate Guide to the Global Blogosphere” przygotowanym przez firmę PRową Edelman (tym z października) znalazła się lista wpływowych polskich blogów. Taka:
tebe.blox.pl (nie klikać, to tu)
ciezkiedni.blox.pl
mediacafepl.blogspot.com
chaotic.blox.pl
magdampamietnik.blog.onet.pl
kmarcinkiewicz.blog.onet.pl
netto.blox.pl
zjadamyreklamy.blox.pl
supergigant.blox.pl
rozmawiamy.blox.pl
Serio. Ja, Kazimierz i Magda M. W sumie Kazimierz dalej pisze, szacun.

Weekend minął, wino wypite, kura (ale jaka!) i kluchy zjedzone, dzieci wybawione (jeszcze se Tocą pojeździmy) a ja tak se myślę, że w zasadzie tu bi „most influential blogger in Poland” to jest naprawdę samtin.

Ajfon krejzi idea

Ponieważ marketing Apple pod wodzą Jobsa działa na najwyższych obrotach, każdy przyzwoity blog pisze dziś o iPhonie (nieprzyzwoite zresztą też). Nawet linkować nie trzeba. Zresztą wszyscy już widzieli (mimo tego, że nie można kupić, chcą).
Obsesyjnie wręcz nie jestem gadżeciarzem. Nie dzwońcie do mnie, bo nie noszę ze sobą komórki. Możecie napisać maila, odpowiem – nie zawsze od razu, bo nieustanne czytanie maili jest nieproduktywne. Koniec wstępu.
Słyszałem ostatnio teorię, że iPod się kończy (dla mnie nigdy się nie zaczął, potrzebuję całkiem sporych kolumn do muzyki) bo wszyscy będą mieli telefony mp3. Ten iPhon (jakieś słowo klucz musi się w końcu pojawić, bo google zgłupieją) to chyba jest odpowiedź.
I teraz obiecana idea. Co wydaje mi się zbędne w związku z powyższym wynalazkiem i trendem to numer telefonu. Taka cecha nieodłącznie związana z fonami. Właściwie – w dłuższej perspektywie – po co mamy się kolegować z jednym konkretnym operatorem?
Nie wystarczyłoby IP? Nawet zmienne. Połączone z jakąś formą cyfrowego ID (nie wiem czy zaraz Open), dość swobodnie przemieszczające się w otwartych sieciach po całym świecie, korzystające z WiFi (całe centrum Austin i Rzeszowa to mają już), mogłoby rozwiązać problem konieczności nieuniknionych dziś kontaktów z biurem obsługi klienta operatora sieci telefonowej. Że gadać, oglądać się i Bóg wie co jeszcze za pomocą tego można to chyba nikomu nie muszę tłumaczyć.

Cała technologia już jest, tylko spiąć. Jak futuryzować, to futuryzować a nie nakręcać się gadżetami kolegi w czarnym sweterku (dla którego szacun i podziw).
Baj baj wielkie zyski operatorzy komórek. Jesteście tylko dostawcami internetu.