Piosenki z sieci, wersja polska

Rozpisały się o sklepie iPlay różne gazety.

Zajrzałem jako potencjalny konsument i tyle mnie widzieli. Żeby podłuchać całych utworów w 96 kbps muszę płacić jakieś grosze. Najdroższa opcja to burn&go 192 kbps, które można przerobić dwukrotnie na CD Audio. To wszystko chodzi tylko pod oprogramowaniem czytającym wma (kochamy Microsft, nie kochamy mp3?). Konkurencyjne soho daje mp3 a też nie ma dużych wytwórni… (i również szałowe nie jest).

Zajrzałem też jako, powiedzmy to „zawodowiec”. Primo – wymyślactwo – gdy przeglądasz katalog zdjęcia płyt są w pozycji „leżącej”. Niepotrzebne utrudnienie. Od strony usability serwis jest na poziomie zawodówki a fakt, że informacje o cenach nie są widoczne we wszystkich popularnych przeglądarkach uważam za samobója. To trochę tak, jakby powiedzieć „nie interesują nas klienci z województwa pomorskiego”. Dlaczego? Według ostatnich statystyk z Ranking.pl alternatywnych przeglądarek (Opery i Mozillopodobnych) używa jakieś 7 procent polskich internautów, czyli tyle ilu jest w tym pięknym regionie.
O stosowaniu Flasha nie wspomnę.

Ciekawe obserwacje poczynili też użytkownicy na forum. Zwłaszcza konieczność podania płci przy zakupie piosenek… Spróbujcie sobie wyobrazić odpowiednik w realu.