Wszyscy piszą aplikacje

SXSW, dzień drugi.

Wifi dalej nie wytrzymuje obciąźeń. To przypomina korzystanie z internetu pod koniec lat 90. Czekam aż się załadują strony i coś piszę na boku…

Web 2.0? Znowu powstają firmy i jest to jeden z tematów tutaj, ale tym razem po pierwsze nie są tak drogie, bo pisanie stało się tańsze. Poza tym mądrze zainwestowane pieniądze nawet przed pierwszą bańką się nie straciły..
Na prezentacji o aplikacjach webowych każda rzecz, którą pokazują wygląda fantastycznie, wiadomo, że w praniu różnie to bywa:

+ Yackpack to coś w rodzaju forum dyskusyjnego, na kórym ludzie zostawiaja wiadomości audio. W pewnych sytuacjach może to mieć zastosowanie, wiadomo – głos zawiera emocje.

+ Meebo – całkiem niezła idea. Kilka komunikatorów dostępnych za pomocą jednej aplikacji webowej. Ludzie używają tego tam, gdzie nie mogą instalować programu. Albo gdy nie chcą. Rozchodzi się całkiem szybko, chłopaki ciągla muszą kupować serwery, a zaczeli kilka miesięcy temu. Wyobraźcie sobie: zaczyna tego używać ktoś na statku stacjonującym w Iraku, po chwili korzysta cały okręt, potem rodziny i ich znajomi..

+ Zimbra. Robi wrażenie, zwłaszcza jeśli ma się doświaczenie z próbami efektywnego używanie GroupWise. Aplikacja integruje różne rzeczy służące do planowania pracy. W mailu identyfikuje np. date i podświetla ją. Link wyświetla ekran z listą zadań na ten dzień, umożliwiający dodanie spotkania. Cała idea – skrócić drogę między aplikacjami i „copypastowanie”. Gdyby to tylko działało tak jak wygląda… Plus, trzeba mieć masę możliwości z tym skojarzonych jak rezerwowanie hoteli czy biletów lotniczych.

To nie wszystkie ql apps. Po co ludzie z Austin robią aplikację kopiującą elementy digga i delicious, nie bardzo wiem. Jestem w stanie zrozumieć, że wersje narodowe się obronią, ale to?

Tagging 2.0 – bardzo ciekawy panel. Jesteśmy w dziwnym momencie bo to początek folksonomi i tagów. Wszyscy się zgadzają – najlepiej robią to delicious i flickr. W zestawie prelegentów najciekawiej wypada sceptyk, który twierdzi, że tagowanie to raczej fun, nie nadaje się do niczego praktycznego (np. diagnoza medyczna). Głos z drugiej strony: jest potencjał spontanicznego procesu tagowania wynikający z mądrości tłumu, którym jest masa tagujących. Bez pretensji do łapania terrorystów za pomocą tagów. I słusznie.

Hitem dnia miało być spotkanie dwóch zawodowych bloggerów – Jasona Kottke i autorki bloga Dooce.com, które okazało się dość nudną pogawędką. Chyba, że kogoś pasjonują problemy „blogowanie na temat vs osobiste”. Mało inspirujące w kontekście tego co się dzieje wokół. Zobaczcie podcast jeśli was to kręci.
Off topikiem ale wartym odnotowania był wywiad, prowadzony przed publicznością z Henrym Rollinsem. Barwny koleżka, żywy dowód na to, że ludzi nie powinno się oceniać po wyglądzie. Nie wdam się w szczegóły bo nie jestem w stanie tego oddać.