Każdy produkt ma jakąś wizję i strategię. Sytuacje, w których jego właściciel nigdy nie pomyślał o tym co robi, dla kogo i jak, zdarzają się rzadko. Z drugiej strony spisywanie tych rzeczy nie jest popularne. Lepiej wychodzą, gdy komuś np. przy piwku, opisujemy czym się zajmujemy. Gdy start-upowiec po raz 5-ty usłyszy pytanie „dla kogo jest ten produkt” albo „jaki problem rozwiązuje”, to w końcu wpisze to do swojej prezentacji. Będzie ze swoim partnerem (czy jak się mówi w tej branży) działał posługując się tymi ustaleniami, czasem nawet nieświadomie. Co bardziej światły nazwie je po imieniu.
Gdy firma zatrudnia więcej niż kilkudziesięciu tzw. pracowników umysłowych i nie odrabia zadań domowych należycie, na korytarzu zaczynają się pojawiać pytania „jaka właściwie jest nasza strategia?”. To zdrowy objaw – ludzie interesują się kierunkiem, w którym zmierza budynek. Gdy jest odpowiedź moga ją krytykować, a podchodząc pozytywnie – lepiej działać. Strategia się więc przydaje. Poza nią wizja i jeszcze parę rzeczy powodujących, że przestają być tylko interesującą opowieścią.
Zacznijmy od wizji, bo to właściwa kolejność. Ona określa tożsamość i mówi, co robimy, co chcemy osiągnąć i gdzie chcemy być w ciągu 2-5 lat. CEO LinkedIn Jeff Weiner mówi: Na świecie jest 3,3 mld profecjonalistów i LinkedIn chce być zawodową tożsamością każdego z nich. Chce też by każda firma na świecie utrzymywała profil na LinkedIn i używała serwisu do zatrudniania. Niewiele więcej trzeba, ale ustalenie tych paru zdań nie jest łatwe.
Strategię określa się po ustaleniu wizji. Wizja mówi „wygramy wojnę”, strategia „wystrzelimy dużo rakiet”. Mniej więcej – tak to łatwiej zapamiętać. Nie udaję eksperta, ale wiem, że ze strategią jest jak z UX: większość osób, które posługują się tymi określeniami nie potrafi ich wytłumaczyć. Strategie piszą wszyscy bez względu na to co w jej ramach powstaje. Czasem jest to „roadmapa” czy inny pseudoplan, czasem opowieść o sytuacji rynkowej, najcześciej fantazyjny i mało treściwy powerpoint.
Strategią ludzie nazywają tyle różnych rzeczy, że powstał nawet blog skupiający się na cytowaniu różnych jej definicji. Niestety zgubiłem link. Zamiast niego polecam świetny tekst w nieocenionym HBR: „Don’t let strategy become planning”. Mówi, że strategia to zbiór wyborów dotyczących tego co chcemy osiągnąć, jak będziemy o to walczyć i czego do tego potrzebujemy. Na tym poziomie nie trzeba studiować tematu, żeby zacząć go realizować z sensem.
Więc wiemy gdzie chcemy być i jak tam dojdziemy. To dużo ale zanim cokolwiek zrobimy, jest to fikcja. I teraz zaczynają się schody.