Produkty są jak cebula, mają warstwy. Niektóre z nich są fundamentalne, celem innych jest wywołać zachwyt. Jak w piramidzie, zaspokajają potrzeby na różnym poziomie. Sztuka to odróżniać te, bez których użytkownik nie może się obejść i identyfikować takie, które go uzależnią.
Spotify, Deezer i Tidal to ciekawe przypadki rozwoju produktów cyfrowych. Na ich przykładzie opisuję czym trzeba się zająć w takim procesie. Wspominałem w poprzednim wpisie jakie znaczenie ma pozyskiwanie użytkowników i zawartość. Pytanie brzmi jak dobry produkt trzeba robić, by różnice w treści nie wpłynęły na decyzje użytkowników o wyborze aplikacji. Czy to w ogóle jest możliwe? Tu zaczyna się rozmowa o jakości.
Nie wiadomo, co to jest jakość. Dla każdego to co innego. Tidal np. oferuje w specjalnym abonamencie muzykę w bezstratnej jakości dźwięku. Robi to, bo chce być kojarzony z jakością. Tej przewagi jednak żaden laik, na normalnym sprzęcie, nie doceni. Choć rozumie to rzadko kto, napiszę: dużą poprawe jakości daje dziś użycie lepszego od zwykłego przetwornika dźwięku po wyprowadzeniu cyfrowego sygnału z komórki czy tabletu, nawet przy zwykłym abonencie. Pliki mają tam wg deklaracji serwisów po 320 kbps. To nie jest mało. Więcej zależy od tego skąd się wzięły niż od tego, jak są wielkie. Koniec niszy. Piszę o tym, bo takie rzeczy rozwiając aplikację muzyczną trzeba przynajmniej rozumieć.
Ten aspekt jest techniczny, ale technologia w tym obszarze ma olbrzymie znaczenie. Z nią związana jest np. szybkość i sposób zachowania aplikacji – na ile jest „responsywna”, jak szybko robi to, o co się ją poprosi. Gdy naciśniemy play lub tapniemy tytuł piosenki – jak szybko zacznie grać. Gdy przechodzimy do playlisty – jak szybko się wyświetli. Gdy wyjmiemy słuchawkę z urządzenia – czy zagra jeszcze, czy się wyłączy. Te rzeczy wpływają na wygodę i postrzeganie jakości, nie każda w równym stopniu, i nie dla każdego.
Powyższe rzeczy mają pewną cechę wspólną – nie zależą wprost od tego jak wygląda interfejs. Widać więc jak dużo produktu jest poza „projektowaniem”. Ostatni element (wyjmowanie słuchawki) jest szczególnie ciekawy. Serwisy muzyczne nie istnieją bez wersji mobilnych. Tu znaczenie ma integracja ze sprzętem i środowiskiem, choćby wyświetlanie treści na zablokowanym ekranie. Zdarzają się w tym obszarze ciekawe innowacje – pytanie dla rozwijających produkt brzmi, które i jak warto obsłużyć gdy się tylko pojawią. Np. Chromecast. Małe urządzenie od Google pozwala na bezprzewodowe podłączenie streamingu do wzmacniacza. Rozwiązuje, za śmieszne pieniądze w porównaniu z dotychczas dostępnymi produktami, kilka istotnych problemów hmm… świadomego słuchacza (niekoniecznie audiofila). Jak poradziły sobie z tym aplikacje? Bardzo różnie – między pierwszą, która to zaadoptowała a ostatnią było ponad 4 miesiące różnicy.
Jak ocenić ważnośc obsługi Chromecasta w porównaniu ze sposobem organizacji playlist? To nie jest jedyny dylemat odpowiedzialnego za taki produkt. Próbując wymienić obszary, których dotyczą:
– Wyszukiwanie (jak szybko działa i jak dobrze podpowiada)
– Organizacja i sposób działania playlist (w tym – jak są wykorzystywane do napędzania aktywności w serwisie)
– Prezentacja treści (jakie informacje są wybite na stronie artysty, ale też uporządkowanie dyskografii)
– Rozwiązania „branżowe” i rozliczeniowe (jak zabezpieczona jest muzyka i jak jest rozliczana)
– Spójność designu na platformach (na ile aplikacja webowa powinna mieć look&feel apki…)
– W tym spójność na poziomie architektury informacji (jak zaprezentowana jest lista albumów, jak przejśc do wyszukiwania)
– Rozwiązania interfejsu użytkownika (jak dodaje się piosenkę do playlisty, skąd i co się po tym dzieje)
– Jak działa odkrywanie muzyki, skąd się biora rekomendacje, jakie są same rekomendacje (to jest duże, fascynujące i relatywnie nowe terytorium)
i to nie jest cała lista.
Kolejność nie jest głęboko przemyślana. Za mało wiem o użytkownikach, żeby to dobrze ułożyć. Mogę sobie coś wyobrażać, ale nie mam danych. Niektóre z tych rzeczy są fundamentalne, a inne są tylko istotne. Na pewne fundamenty, wszyscy powinni się zgodzić. Np. to że muzyka ma grać, gdy się ją włączy. Aspekty produktu tworzą piramidę takich składowych, zupełnie jak u hierachia potrzeb Maslowa. Im bardziej coś oczywiste i fundamentalne, tym niżej na piramidzie ważności się znajduje. Wyżej rzeczy, które mogą zdecydować, że raz pozyskany user, gdy je pozna, nie będzie mógł bez nich żyć…