Dawno, dawno temu, gdzieś w odległej galaktyce… pracowałem w gazecie. Takiej zwykłej, wydającej 1 numer każdego dnia. To była ostatnia szansa by przed internetem załapać się na media w starym stylu. Nauczyłem się wtedy wielu rzeczy, ale trzy z nich w rozwoju produktów są naprawdę ważne.
Zadawanie pytań. Zanim coś napiszesz do gazety, musisz zebrać informacje. Robi się to docierając do źródeł i zadając pytania. Potem weryfikuje się ustalenia w innych źródłach. W efekcie dowiadujesz się o wiele więcej, niż potem wykorzystasz. Używa się 15 procent zebranych informacji.
Gdy rozwijamy serwis / usługę trzeba poznać jak coś działa, jak korzystają z tego użytkownicy. Zadaje się pytania, by dotrzeć do sedna sprawy. Potem, by poznać możliwe rozwiązania problemu projektowego. Prowadzącym projekty umiejętność zadawania pytań pozwala na poprawę skuteczności. Od ludzi, z którymi współpracują dowiadują się rzeczy, które mają wpływ na przebieg prac. Ustalają np. kiedy coś może zostać zrobione. Gdy są dociekliwi, wiedzą więcej, co pozwala uniknąc niespodzianek. Pytając „skąd to wiesz” albo „co daje Ci tę pewność” weryfikują informacje, które pozyskują. Należy ufać ludziom, ale nie wszyscy wokół nas są profesjonalistami, a nawet tacy nie zawsze wszystko przewidzą.
Zadawanie pytań jest jedną z kluczowych kompetencji innowatorów – ustalili to specjaliści zajmujący się zarządzaniem, analizując sposób ich pracy. Świetna metoda docierania do sedna to zadawanie pięciu kolejnych pytań dlaczego. Oto dlaczego (Amazon, jak zwykle).
Pisanie. W redakcjach się pisze, potem to drukują (albo nie), to oczywiste. Większość z nas po kilkunastu latach edukacji nie ma pojęcia o pisaniu. W szkołach tego nie uczą. Komplikujemy zdania i wypowiedzi. Używamy zbyt wielu słów. Tracimy wątek i używamy ozdobników, które nic nie znaczą. Pakujemy do tekstów masę niepotrzebnych detali, bez wpływu na narrację. Potrzeba praktyki by dojść do umiejętności tworzenia tekstu, który zawiera wszystkie kluczowe informacje podane w strawnej formie.
W rozwoju komunikacja pisemna jest kluczowa – trzeba pisać, dokumentować ustalenia, choćby po to, by móc do nich wracać. Pisać na temat, jednoznacznie i precyzyjnie to wielka sztuka.
Jason Fried radzi „zatrudnij lepiej piszącego”. W Amazonie nie można używać Power Pointa. Zebrania dyrektorów zaczynają się od ciszy, w czasie której wszyscy z uwagą czytają wydrukowane materiały na temat, o którym będa rozmawiać. To raczej eseje niż ustalenia spisane w punktach. Jeff Bezos mówi, że żeby coś takiego napisać nie można nie mieć dobrze przemyślanego tematu. Powerpointa potrafi wyprodukować prawie każdy.
Przekazywanie informacji to jedna rzecz, pisanie o rozwoju, tłumaczenie związanych z nim tematów, zupełnie inna. Ciągle szukam formy jak to robić i ciągle z niej nie jestem zadowolony. Choć test, który zrobiłem pokazał, że to co piszę jest zrozumiałe 😉
Redagowanie. Kiedyś wydawało mi się, że to co piszą dziennikarze bez większych zmian trafia na łamy. Tymczasem pierwsze wydrukowane teksty wcale nie przypominały tego, co stworzyłem. Nie chodzi o konstrukcję zdań, czy poprawność językową. Wyglądąły jakby wyszły z pralki. Zawsze były krótsze, treściwsze i lepsze. To się nazywa redakcja. Potrzebny jest do niej czas i redaktor, który – uwaga – nie zawsze jest „lepszym dziennikarzem”.
Projekty i produkty też wymagają edycji. Jeśli nie wymusi jej ktoś, kto ma doświadczenie i dba o jakość, zmusi nas do tego konkurencja lub użytkownicy. Redagować warto nie tylko komunikację do użytkownika – chodzi też o modyfikacje imterfejsów i stron. O detale, których na pozór nie ma. Czasem czegoś nie widać i trzeba to uwypuklić, czasem coś warto trochę schować, żeby było dostępne ale nie przeszkadzało. To małe zmiany, które powodują dużo.
Wielu rzeczy się nauczyłem, ale te wydają mi się z perspektywy czasu najbardziej istotne. W tych tematach zostanę w starej szkole. Nowe media, które nie znają ograniczeń produktują dużo i zbyt wiele z tego nie ma żadnej wartości. Ograniczona powierzchnia papieru wymuszała selekcję, dziś muszą ją realizować użytkownicy – polecają coś z papki, która powstaje, albo nie. Ale to już zupełnie inny temat.