Gdybym miał więcej czasu..

Mocnym akcentem na koniec SXSW było wystąpienie Bruce’a Sterlinga.
Poczytajcie o nim w CNET. Na koniec przeczytał wiersz. Wtedy już każdy z tysiąca geeków podniósł oczy znad monitora swojego notebooka i słuchał.
My wracamy. Conieco (może jaśniej) jeszcze napiszę o tym co tam było, tylko to sobie poukładam..

To lego, nawiasem mówiąc.

Jak wypromować bloga?

Na to dość proste pytanie przedstawione na jednej z prezentacji SXSW odpowiadał m.in. Jeffrey Zeldman, twórca m.in. A List Apart, fantastycznego magazynu o robieniu internetu.
Więc jak? Publikować treści, publikować treści, publikować treści. Google to zaindeksuje, ludzie Cię znajdą, jeśli jesteś wystarczająco dobry, skupiony na temacie i piszesz z pasją – zdobędziesz czytelników.
Pasja jest tu dość często powracającym "czynnikiem sukcesu", ważnym we wszystkim co się robi. Niby żadne odkrycie. Fried np. mówiąc o zatrudnianiu wymieniał 3 cechy, które powinien mieć pracownik: pasje, motywację i ciekawość świata. CV w zasadzie należałoby wyrzucić przed czytaniem. Kolejna miła herezja.
Nie ma uniwersalnych reguł mówiących czy blog powinien mieć linki na zewnątrz, czy notki mają być krótkie czy długie – są na to różne szkoły. Jason Kottke np. pisze dłuższe notki po to by przyciągnąć nowych czytelników, linkuje, żeby utrzymać tych znających blog. Taki przynajmniej efekt zaobserwował.
Warto też pamiętać o odpowiednim tytułowaniu notek, żeby łatwiej było na nie trafić. Mieszanie rodzajów wpisów też sporo daje. Ludzie np. lubią czytać notki poradnikowe. Np. o tym co możesz zrobić z iPodem (Kottke) czy właśnie, jak wypromować bloga (właśnie ją czytasz).

Wszyscy piszą aplikacje

SXSW, dzień drugi.

Wifi dalej nie wytrzymuje obciąźeń. To przypomina korzystanie z internetu pod koniec lat 90. Czekam aż się załadują strony i coś piszę na boku…

Web 2.0? Znowu powstają firmy i jest to jeden z tematów tutaj, ale tym razem po pierwsze nie są tak drogie, bo pisanie stało się tańsze. Poza tym mądrze zainwestowane pieniądze nawet przed pierwszą bańką się nie straciły..
Na prezentacji o aplikacjach webowych każda rzecz, którą pokazują wygląda fantastycznie, wiadomo, że w praniu różnie to bywa:

+ Yackpack to coś w rodzaju forum dyskusyjnego, na kórym ludzie zostawiaja wiadomości audio. W pewnych sytuacjach może to mieć zastosowanie, wiadomo – głos zawiera emocje.

+ Meebo – całkiem niezła idea. Kilka komunikatorów dostępnych za pomocą jednej aplikacji webowej. Ludzie używają tego tam, gdzie nie mogą instalować programu. Albo gdy nie chcą. Rozchodzi się całkiem szybko, chłopaki ciągla muszą kupować serwery, a zaczeli kilka miesięcy temu. Wyobraźcie sobie: zaczyna tego używać ktoś na statku stacjonującym w Iraku, po chwili korzysta cały okręt, potem rodziny i ich znajomi..

+ Zimbra. Robi wrażenie, zwłaszcza jeśli ma się doświaczenie z próbami efektywnego używanie GroupWise. Aplikacja integruje różne rzeczy służące do planowania pracy. W mailu identyfikuje np. date i podświetla ją. Link wyświetla ekran z listą zadań na ten dzień, umożliwiający dodanie spotkania. Cała idea – skrócić drogę między aplikacjami i „copypastowanie”. Gdyby to tylko działało tak jak wygląda… Plus, trzeba mieć masę możliwości z tym skojarzonych jak rezerwowanie hoteli czy biletów lotniczych.

To nie wszystkie ql apps. Po co ludzie z Austin robią aplikację kopiującą elementy digga i delicious, nie bardzo wiem. Jestem w stanie zrozumieć, że wersje narodowe się obronią, ale to?

Tagging 2.0 – bardzo ciekawy panel. Jesteśmy w dziwnym momencie bo to początek folksonomi i tagów. Wszyscy się zgadzają – najlepiej robią to delicious i flickr. W zestawie prelegentów najciekawiej wypada sceptyk, który twierdzi, że tagowanie to raczej fun, nie nadaje się do niczego praktycznego (np. diagnoza medyczna). Głos z drugiej strony: jest potencjał spontanicznego procesu tagowania wynikający z mądrości tłumu, którym jest masa tagujących. Bez pretensji do łapania terrorystów za pomocą tagów. I słusznie.

Hitem dnia miało być spotkanie dwóch zawodowych bloggerów – Jasona Kottke i autorki bloga Dooce.com, które okazało się dość nudną pogawędką. Chyba, że kogoś pasjonują problemy „blogowanie na temat vs osobiste”. Mało inspirujące w kontekście tego co się dzieje wokół. Zobaczcie podcast jeśli was to kręci.
Off topikiem ale wartym odnotowania był wywiad, prowadzony przed publicznością z Henrym Rollinsem. Barwny koleżka, żywy dowód na to, że ludzi nie powinno się oceniać po wyglądzie. Nie wdam się w szczegóły bo nie jestem w stanie tego oddać.

Lepiej mieć mniej

Nie mam czasu na pisanie z SXSW. Nie mam więc szans zmarnować ani chwili, dzięki czemu ten post może być doskonały. Najciekawszą rzeczą w pierwszym dniu konferencji było wystąpienie Jasona Frieda z 37 signals i Jima Coudala z Coudal Partners. To dwie małe firmy, które w sieci robią na tyle istotne rzeczy (lub w istotny sposób), że wystąpienie tych panów wypełniło dwie największe sale centrum konferencyjnego (w drugiej była transmisja wideo z obok). Fried opowiadał o tym jak robić biznes w sieci i jak rozkręcić firmę. Jego tezy większość specjalistów uznałaby za utopijne. Bo: lepiej jest mieć mniej i robić mniej. Jak najmniej. Gdy masz mniej czasu, mniej go marnujesz. Gdy masz mniej pieniędzy, na pewno wydasz ich mniej i zrobisz to lepiej. Mając mniej czasu i mniej pieniędzy, zrobisz tylko to, czego potrzeba. Poza tym, zamiast planować, lepiej robić, bo wtedy lepiej widać jakie jest to, co tworzymy…
Utopia? Być może. Fried odpowiedział na to pytaniem. Czy zdarzyło wam się stworzyć produkt, który dokładnie odpowiadałby specyfikacji i który spełniałby wszystkie wasze oczekiwania. Pisanie specyfikacji – to dopiero jest utopia. Nie jesteśmy bowiem wystarczająco bystrzy, żeby wszystko sobie wyobrazić i dokładnie opisać. Specyfikacje robi się w celach politycznych – służą raczej jako przykrywka bo to co zawierają to tylko słowa, które i tak każdy rozumie inaczej.
Mogę to pisać w pierwszej osobie, bo kupuję te opowieści z dobrodziejstwem inwentarza. W sieci lepiej wychodzą rzeczy, które po prostu się robi, zamiast zbyt dokładnie wymyślać.
Jest piękno w małych prostych rzeczach, które robią dokładnie to, po co są i nic więcej. Choćby takie, że po zrobieniu ich sami możemy zdecydować jak chcemy zmarnować czas.
SXSW to 3 wielkie imprezy w tym samym czasie – muzyczna, filmowa i interaktywna. Dziś wybieram się m.in. na wystąpienie Henry Rollinsa, miłośnicy alternatywnej muzyki wiedzą o co chodzi. Póżniej będzie gadał m.in. Jason Kottke. Wczoraj mówił też James Surowiecki, omawiając podstawowe tezy z książki „Wisdom Of Crowds”.
Jestem otoczony przez ludzi z ibookami (i powerbookami). Między kolejnymi wystąpieniami na SXSW Interactive wszyscy wyciągają z plecaków sprzęty i coś piszą. Wtedy pada wifi, dlatego niektórzy blogują teź w czasie przemówień. Przede mną siedzi facet i pisze coś w Movable Type. Obok, blondynka, zalogowana w bloggerze..

Zobaczcie najnowsze tagi wpisywane we flickrze, lepiej zrozumiecie, co tu się dzieje.
Wrócę do tego tematu po powrocie, bo te herezje są bardzo fajne, ale dość łatwo w nich o porozumienie. W skrajnym wypadku – tak Coudal podsumował wystąpienie Frieda – robi się bowiem aplikacje, które nie robią nic. Znajdźcie sobie podcast z tego, bo warto.
Polecam też sesję Tagging 2.0 – wszystkie materiały są albo powinny być wkrótce online.