O trwałości społeczności

Chwytliwy tytuł tej notki, napisany pod Google, mógłby brzmieć „Kiedy koniec Facebooka i Naszej klasy?”

Napisałem, że pozycja i miejsce serwisów w rankingach popularności w internecie jest trwała. Jak na rynek, na którym ma miejsce tyle przemian – zdumiewająco. Widać to choćby po tym, jak trudno zmienia się pozycję w rankingu PBI. Ponieważ nikt nie sprawdza już co jest pod linkiem i nie czyta całości: mówimy o wysokich pozycjach i dłuugiej perspektywie.

Są jednak wyjątki.

O trwałości trudno mówić w wymagających wiedzy specjalistycznej i inwestycji obszarach, zwłaszcza takich, gdzie zachodzą największe przemiany. Boom na usługi finansowe i bankowe w internecie w pierwszej połowie dekady zakończył żywot większości stron amatorskich – takich jak polskie Yogi czy Olimp. Nieamatorskie – a działające od dawna – gazety, przetrwały.

Nie można mówić o trwałości tam, gdzie treści tworzą i stanowią ludzie – np. w społecznościach. Również dlatego, że powstaje tu coś zupełnie nowego. Skanując historię:

:: Na początku były strony domowe. Yahoo zamknęło niedawno Geocities, ale pod koniec lat 90 było to trzecie najpopularniejsze miejsce w internecie. Polskie serwisy ze stronami prywatnymi wybitnie przyczyniły się do zasięgu i dominującej pozycji polskich portali z nieaktualnej już pierwszej trójki. Tu działał długi ogon itp.

:: Strony domowe robiły dwie rzeczy. Ludzie publikowali w nich informacje o czymś albo tworzyli wizytówki. Obie funkcje w pewnym momencie lepiej zaczęły realizować blogi, drugą, nieco później – profile w sieciach społecznych.

:: Strony na temat to dziś przede wszystkim wikipedia, nadal blogi oraz cała masa specjalistycznych, niszowych serwisów. Rozwój tych ostatnich napędzają coraz lepsze możliwości finansowania za pomocą reklam.

:: Twitter i mikroblogi przejęły część funkcji blogów.

:: Nigdzie tyle się nie dzieje, co w rankingu tzw. sieci społecznych. W uproszczeniu – pierwszy był Friendster, skopiował go MySpace, które właśnie przegrał z Facebookiem. W Pl było Grono, jest Nasza-klasa, wielu wierzy, że będzie Facebook. Tu nic nie jest na zawsze, jeśli tylko i przede wszystkim służy komunikacji (do komunikacji służą narzędzia a nie miejsca) i zabijaniu czasu (kiedyś nazywanego rozrywką).

Co z sieci społecznych pozostanie – nikt nie wie. Facebook jest super, ale to przede wszystkich bardzo efektywna machina marketingowa dające doskonałe złudzenie bycia w swoim towarzystwie. Za trzy lata zostaną po niej najwyżej funkcjonalności. Piszę to, bo teraz tak uważam. Kiedyś w sposób fantastyczny pomyliłem się co do googli, czasem trzeba.

Społeczności nie są więc trwałe. Są jednak wyjątki.

Specjalistyczne, niszowe, tematyczne społeczności. Przykłady polskie – SFD i Audiostereo (nie tak powszechnie znane). Odpowiedniki tego ostatniego na świecie, takie jak Audiokarma czy HeadFi wydają zupełnie nie przejmować tym, że ma miejsce jakiś rozwój technologii i funkcjonalności. (Tu od razu disclaimer: nie jestem audiofilem, ale lubię temat).

Te stron mają się dobrze. Żaden Facebook nie zagraża ich pozycji. Wogóle nie zagraża.

Wniosek: jeśli już raz nabierzesz masy, nikt nie zagrozi Twojej pozycji (to mogłoby być motto SFD).