Co własciciel produktu robi w projektach?

Jak wygląda udział produkt ownera w realizacji projektów? Co takiego trzeba robić, by sprawnie tworzyć i rozwijać produkty cyfrowe? To kolejny wpis o tym zawodzie. Będzie więcej, bo temat jest dość gorący – świadczy o tym choćby ilość dyskusji na serwisie Quora od jakiegoś czasu.

W Google produkt ownerzy zdobywają szlify w dwuletnim programie Associate Product Manager, który przez 10 lat tworzyła i rozwijała Marissa Mayer – dziś szefowa Yahoo! Łatwo znajdziecie strony, na których firma poszukuje kandydatów do tej pracy. Jedna z trzech kluczowych odpowiedzialności tych ludzi to praca w zespołach rozwojowych nad wdrożeniami.

Nie znający tematu mogą mieć problem z rozróżnieniem właściciela produktu od project managera. Choć różne to nazwy, ciągle komuś się to miesza. Może lepiej używać określenia właściciel (owner) a nie manager. Przynajmniej skróty są różne – PO i PM. Google wcale się tym nie przejmuje, ale to nie znaczy, że jego model zadziała wszędzie. Zdarzają się ownerzy, którzy świetnie sobie radzą z zadaniami pma. Jednak PM zawsze powinien być adwokatem projektu – dbać o to, by został zakończony z powodzeniem, w budżecie i o czasie. Te dwa ostatnie elementy PO chętnie będzie poświęcał.

Gdy produkt owner nad czymś pracuje, zdarza się ktoś mówi o nim, że „prowadzi projekt” nawet wtedy, gdy projekt wcale się nie toczy. Tu jest kluczowa różnica – to pm projekty prowadzi i jest aktywny wyłącznie w czasie ich trwania. PO jest przy produkcie zawsze. PM sprawia, by każdy wykonał swoją pracę w zaplanowanym czasie. PO musi się zapewić, by były to właściwe rzeczy.

Jak to robi? Przede wszystkim zna wizję oraz strategię produktu. Wie, dokąd produkt zmierza i jaką drogą najlepiej tam dojść. Potrafi to przekazać ludziom, z którymi współpracuje. Musi zmotywować zespół projektowy w dążeniu do celu i sprawić, by jego członkowie rozumieli po co projekty są realizowane i co jest w nich ważne. Można działać bez tego, ale ludzie o wiele lepiej pracują, gdy wiedzą jaki jest cel.

Wizja to bardzo szerokie spojrzenie na produkt. Ona daje ramy działania. To co w danym momencie ważne – to priorytety. Produkt owner wie, co i w jakiej kolejności chce osiągnąć. Potrafi wybrać zmiany, które przyniosą mu największe korzyści (finansowe, rynkowe) w stosunku do poniesionych kosztów. Rezygnuje przy tym z 99 proc. pomysłów na rozwój, które się pojawiają. To typowe, że pomysłów zawsze jest więcej. Produkt owner zna je i wie dlaczego je odrzucił.

Między innymi dzięki takiemu podejściu PO dostarcza kolejne wersje produktu na rynek. Dopiero wdrażając sprawdza czy jego idee i teorie wypracowane np. z projektantami trafiają do użytkowników. Im częściej to robi, tym szybciej się uczy i mniej marnuje wysiłku. Realizując szuka prostych rozwiązań dla złożonych problemów. Rozwój produktów cyfrowych to nie służba w armii, nie trzeba myć sal gimnastycznych za pomocą sznurówek. Nie ilość wysiłku ma znaczenie, tylko efekt – dla użytkowników i dla biznesu. Efektywność i spryt to konieczność.

Inspiracje: wpis na blogu Michael Karnjanaprakorna, materiały o programie APM Google, wypowiedzi PO na Quora, lata praktyki i prac terenowych.