Pisałem już jak ważne w rozwoju produktu jest priorytetyzowanie rzeczy, którymi się zajmujemy. Niedawno natknąłem się na niezły przepis na ten proces. Jego autorem jest Tom Conrad, który odpowiadał za rozwój Pandory, jednej z ważniejszych na rynku aplikacji muzycznych.
W tym podejściu wybór rzeczy do realizacji przypomina grę. Jej fazy są takie:
- Każdy zgłasza swoje pomysły odpowiadając na sprytnie postawione pytanie: czego głupotą byłoby nie zrobić w najbliższych trzech miesiącach. Czyli nie „co moglibyśmy zrobić” tylko „czego nie możemy nie zrobić”. Już to wymusza refleksję.
- Wszystkie pomysły opisuje się w podobny sposób – za każdym razem na takim samym slajdzie podając o co chodzi i jakie korzyści ma to przynieść produktowi.
- Szacuje się ilośc pracy potrzebną do zrealizowania każdej rzeczy.
- Tu zaczyna się praca grupowa. Tworzy się wirtualną walutę (np. papierowe dolary), które dostają osoby decydujące. Ich ilośc odpowiada liczbie dostępnych dni pracy ludzi, którzy są potrzebni, żeby to wszystko zrealizować.
- W czasie sesji głosuje się „wydając” przydzielone pieniądze na poszczególne funkcjonalności / zmiany. To co zostało sfinansowane trafia do realizacji.
Warto poczytać dokładnie tekst Conrada, ale kilka rzeczy w tym podejściu jest wartych omówienia.
Całość upraszcza proces analiz i wymiarowania pomysłów. Metoda jest zwinna, oparta na zdrowym rozsądku. W innych podejściach każde zadanie można modelować na różne sposoby i wrzucać do exceli, z których na koniec nic mądrego nie chce wyjść. Tu logika jest prosta – albo jesteśmy jako zespół / startup / organizacja do czegoś przekonani i to finansujemy, albo nie. By to zadziałało, w grupie decydujących warto.. mieć decydentów. Byc może nawet dając im trochę więcej pieniędzy niż pozostałym.
Ćwiczenie wymusza uczestnictwo i wciąga zainteresowanych. Dobrze zrealizowane zapewnia, że kluczowe dla produktu osoby aktywnie uczestniczą w decyzjach. Identyczna prezentacja wymusza myślenie o tym, co określona rzecz da. Nic nie dzieje się pod stołem – każdy krok jest omówiony, a równocześnie nie zajmuje to dużo czasu. Przy okazji rozmowy o kosztach i korzyściach wszyscy mogą lepiej zrozumiec proces rozwoju. Gra wspiera też tworzenie kultury priorytetyzacji w załodze.
Dośc kluczowy jest szacunek kosztów i ocena czasu pracy jaki mamy do dyspozycji. Tu najczęściej popełniamy błędy. Mylimy się szacując ile coś zajmie, dlatego trzeba to robić z uwagą, ale też dzielić rzeczy na takie (czytaj: względnie nieduże), by ich ocena była możliwa. Z drugiej strony nie można zakładać, że miesiąc pracy człowieka to pełne 20 dni na rozwój. Ludzie chorują, chodzą na urlopy, a przede wszystkim robią całą masę rzeczy, które zżerają ten czas. Utrzymanie, zebrania i maile zabierają więcej niż wam się wydaje. To warto liczyć i posługiwać się danymi zbliżonymi do historycznych.
Niedawno przećwiczyliśmy to w praktyce m.in. planując dalszy rozwój nowego Blox.pl. Zachęcam do próbowania w startupach i przedsiębiorstwach wszelakich.