Po Web 2.0

Nie chodzi o zjawisko, tylko konferencję, na której gadałem. To była moja pierwsza taka publiczna prezentacja, interesujące doświadczenie, nadal wolę pisać [na stronie dostępny jest niecały podcast i pp z danymi].

Interesująco się czyta relacje z tzw. drugiej strony – łatwo można zrozumieć, jak łatwo można zostać nie do końca zrozumianym. Bardzo możliwe, że to ma związek z „filtrem” autora, który powoduje, że każdy wyciąga te wnioski, z którymi przyszedł [to jednak miłe, że aż tyle o mnie…] [Update: komentarz autora wiele wyjaśnia, więc może to mój filtr].

Odniosę się nieco do stwierdzeń w jakiś sposób mi przypisanych: nie ma biznesu na społecznościach oraz że nie ma dobrego pomysłu na skonsumowanie twórczości internautów w ramach portalu. Precyzjnie: powiedziałem, że moim priorytetem nie jest biznes, tylko zdobywanie użytkowników generujących ciekawe treści. Do końca tego roku tematu biznesu nie podejmuję a portal jest dochodowy.

Drugie: nie ma w Gazecie blogów dziennikarskich [..] ponieważ mimo usilnych starań i namów dziennikarze (ci publikujący w wydaniach celulozowych) nie są tym zainteresowani. Nie wierzą w to. No i nie ma za to wierszówki. Było: na starcie bloksa, trudno było namówić. Dziś są. Było: blog zaspokaja m.in. pewną potrzebę, którą dziennikarze w nadmiarze realizują w papierze.

Najważniejsze: to dwa światy – Ci, którzy uczestniczą i Ci drudzy. Jak mówił Bruce Sterling to legacy people. Trochę przesadził. Czyli bardzo blisko, ale jednak obok.